Autor:
Rhan Boleyn
Kategoria: Fairy
Tail OC
Rozdział
XX. Przeczucia
-
Niecała setka… - przyznałem w zamyśleniu. - No, spróbujemy
mocniej – Zwiększyłem napięcie i patrzyłem, jak mag wije się w
konwulsjach, histerycznie zaciskając pięści i zęby. Odór palonej
skóry rozszedł się w powietrzu, paraliżując zmysł powonienia,
więc oboje skrzywiliśmy się z niesmakiem, ale nie odeszliśmy,
póki nie zobaczyliśmy białek oczu i piany na ustach.
-
Ale nie zabiłeś go? – upewniła się Przybłęda, gdy łaskawie
przerwałem męki, tym razem pewny na tysiąc procent, że po takiej
dawce facet nie wstanie.
- Gadać już nigdy nie będzie, ani się tak debilowato gapić. – Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do wejścia. Nim wszedłem do kopalni, zajrzałem przez ramię i zobaczyłem, że Przybłęda stoi i przygląda się leżącemu. – No, co jest?
- Bo wiesz… Tak sobie pomyślałam… - Odwróciła się do mnie i przygryzła wargę, tarmosząc Majnu za futro. – Czy nie powinniśmy go zapytać, ilu ich tam jest, w tej kopalni, jakie mają plany i gdzie schowali pieniądze?
- O Jez, nie powiedziałby nam i tak, to nie jest żaden serial żeby paru debili chciało przejąć władzę nad światem, więc co nas obchodzą ich plany, a co do pieniędzy… Z grzeczności nie skomentuję. – Posłałem jej miażdżące spojrzenie, na co zachichotała i podeszła sprężystym krokiem. – Panie przodem. – Zgiąłem odrobinę plecy, wskazując mroczny korytarz zachęcającym ruchem ręki, za co dostałem w łeb, ale poszła pierwsza.
- Gadać już nigdy nie będzie, ani się tak debilowato gapić. – Wzruszyłem ramionami i skierowałem się do wejścia. Nim wszedłem do kopalni, zajrzałem przez ramię i zobaczyłem, że Przybłęda stoi i przygląda się leżącemu. – No, co jest?
- Bo wiesz… Tak sobie pomyślałam… - Odwróciła się do mnie i przygryzła wargę, tarmosząc Majnu za futro. – Czy nie powinniśmy go zapytać, ilu ich tam jest, w tej kopalni, jakie mają plany i gdzie schowali pieniądze?
- O Jez, nie powiedziałby nam i tak, to nie jest żaden serial żeby paru debili chciało przejąć władzę nad światem, więc co nas obchodzą ich plany, a co do pieniędzy… Z grzeczności nie skomentuję. – Posłałem jej miażdżące spojrzenie, na co zachichotała i podeszła sprężystym krokiem. – Panie przodem. – Zgiąłem odrobinę plecy, wskazując mroczny korytarz zachęcającym ruchem ręki, za co dostałem w łeb, ale poszła pierwsza.
Autor:
Amanda_chan
Kategoria:
Nalu, Gruvia, Jerza, Inne
Rozdział
3 - Ostatnia biblioteka
—
Odkąd rozpoczęliśmy znów swoją podróż, ani razu się nie
odezwałeś. Co się stało? – spytała pewnego południa Mizu,
idąc przed siebie. Pogoda im sprzyjała, nie padało, było
bezwietrznie i ogółem spokojnie, jedynie nieco chłodno. No tak,
powoli zbliżała się zima. Według Mizu była najgorszą porą roku
i osobiście jej nie cierpiała, zbyt wiele smutnych wspomnień miała
z nią związanych. Takich, które chciałaby wymazać z pamięci raz
na zawsze. Daisuke od samego ranka był jakiś inny, zadumany,
milczący i właśnie dlatego ją to denerwowało. Nie lubiła takich
milczących typków, a jednego takiego poznała.
— Odezwij się, do cholery! – krzyknęła.
— Spokojnie – powiedział wreszcie. – Co się tak denerwujesz? Powinnaś być szczęśliwa, bo jeszcze parę kroków i przed nami ukaże się biblioteka.
— Jak to?!
— Nie drzyj się tak, bo obudzisz nawet umarlaka. Spokojnie, spokojnie.
I wreszcie ujrzeli wielki majestat owej biblioteki. Wyglądała wręcz tragicznie, ale trzymała się jeszcze. Co prawda, co jakiś czas odpadały kamienie z murów, ale najważniejsze, że stała. Mizu bez wahania weszła do pomieszczenia, w którym panował półmrok.
— Możecie wyjść – odezwał się Daisuke, zamykając za sobą drzwi. – Wróciłem.
Mizu zastanawiała się, do kogo mówił. Może całkiem zwariował? Jednak na odpowiedź nie musiała czekać długo, gdyż z cienia wychodziły dzieci. Spojrzała na nie, prezentowały się całkiem schludnie, choć skromnie. Były w różnym wieku, ale każde przeszło swoje. Wojna z Acnologią zniszczyła im przyszłość oraz teraźniejszą psychikę. Niektóre z nich przez to wszystko nie potrafiły mówić, a więc jak będą się bronić? Co z ich magią? Czy posiadają ją w ogóle?
— Niektóre z nich są chore – powiedział Daisuke. – Nie mogą mówić, bo rodzice nie zdążyli ich nauczyć. Opiekujemy się sobą nawzajem.
— Wreszcie wróciłeś!
Mizu usłyszała delikatny kobiecy głos. Spojrzała na dziewczynkę o niebieskich oczach i z uroczym rumieńcem na twarzy. W rączkach trzymała brudną, szmacianą lalkę z kocim ogonem.
— Odezwij się, do cholery! – krzyknęła.
— Spokojnie – powiedział wreszcie. – Co się tak denerwujesz? Powinnaś być szczęśliwa, bo jeszcze parę kroków i przed nami ukaże się biblioteka.
— Jak to?!
— Nie drzyj się tak, bo obudzisz nawet umarlaka. Spokojnie, spokojnie.
I wreszcie ujrzeli wielki majestat owej biblioteki. Wyglądała wręcz tragicznie, ale trzymała się jeszcze. Co prawda, co jakiś czas odpadały kamienie z murów, ale najważniejsze, że stała. Mizu bez wahania weszła do pomieszczenia, w którym panował półmrok.
— Możecie wyjść – odezwał się Daisuke, zamykając za sobą drzwi. – Wróciłem.
Mizu zastanawiała się, do kogo mówił. Może całkiem zwariował? Jednak na odpowiedź nie musiała czekać długo, gdyż z cienia wychodziły dzieci. Spojrzała na nie, prezentowały się całkiem schludnie, choć skromnie. Były w różnym wieku, ale każde przeszło swoje. Wojna z Acnologią zniszczyła im przyszłość oraz teraźniejszą psychikę. Niektóre z nich przez to wszystko nie potrafiły mówić, a więc jak będą się bronić? Co z ich magią? Czy posiadają ją w ogóle?
— Niektóre z nich są chore – powiedział Daisuke. – Nie mogą mówić, bo rodzice nie zdążyli ich nauczyć. Opiekujemy się sobą nawzajem.
— Wreszcie wróciłeś!
Mizu usłyszała delikatny kobiecy głos. Spojrzała na dziewczynkę o niebieskich oczach i z uroczym rumieńcem na twarzy. W rączkach trzymała brudną, szmacianą lalkę z kocim ogonem.
Autor:
Misia Dragneel
Kategoria:
Fairy Tail OC, NaLu
9.
Klucz
-Natsu!
- krzyknęła przerażona blondynka.
-Lucy? - szepnął zdziwiony różowowłosy. Odwrócił głowę
w jej stronę - Lucy! - tym razem krzyknął. Wąż wykorzystał
sytuację i posłał Natsu na ścianę, swoim wielkim ogonem.
-Natsu! - powtórzyła i pobiegła w stronę chłopaka.
-Stój! - rozkazał, gdy próbował wstać - to moja walka!
-Ophiuchus zrób coś! - krzyknęła przerażona Heartfilia.
Zielonowłosa podeszła do węża, czym zwróciła jego uwagę.
Wyciągnęła w jego stronę rękę, na co wąż zasyczał i spróbował
powalić ją swym ogonem. W ostatniej chwili powstrzymał go
Taurus, który swoim toporem przeciął ogon.
-Nice time Taurus! - krzyknęła blondynka, trzymając w ręku złoty klucz.
Zielonowłosa podchodziła powolnymi ruchami w stronę węża, a ten
coraz bardziej się uspokajał.
-Kto to jest? - spytała się zdziwiona Erza, spoglądając na dziwne zjawisko.
-Prawowita właścicielka, która teraz ubiega się o swoją własność.
-Lucy? - szepnął zdziwiony różowowłosy. Odwrócił głowę
w jej stronę - Lucy! - tym razem krzyknął. Wąż wykorzystał
sytuację i posłał Natsu na ścianę, swoim wielkim ogonem.
-Natsu! - powtórzyła i pobiegła w stronę chłopaka.
-Stój! - rozkazał, gdy próbował wstać - to moja walka!
-Ophiuchus zrób coś! - krzyknęła przerażona Heartfilia.
Zielonowłosa podeszła do węża, czym zwróciła jego uwagę.
Wyciągnęła w jego stronę rękę, na co wąż zasyczał i spróbował
powalić ją swym ogonem. W ostatniej chwili powstrzymał go
Taurus, który swoim toporem przeciął ogon.
-Nice time Taurus! - krzyknęła blondynka, trzymając w ręku złoty klucz.
Zielonowłosa podchodziła powolnymi ruchami w stronę węża, a ten
coraz bardziej się uspokajał.
-Kto to jest? - spytała się zdziwiona Erza, spoglądając na dziwne zjawisko.
-Prawowita właścicielka, która teraz ubiega się o swoją własność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz